VI rocznica Tragedii Smoleńskiej

TWOJE BRYLANTY

Twoje brylanty dobra inwestycja
Coś dla pań i nie tylko
kod polecający
JD9HRL

  • https://e-brylanty.pl/?mw_aref=169eed8de9fecdf123d6a14fc0d7307f


środa, 22 lutego 2012

Najstarsza 90latka w Mysłowicach Janowie Miejskim

Najstarsza 90latka  z Mysłowic Janowa Miejskiego


W ubiegłą niedzielę w w kościele pw.Maksymiliana Kolbego parafianie uczestniczyli we mszy świętej na której obchodziła 90 rocznice urodzin pani Marta Małecka – nasza parafianka. Mszę odprawił ksiądz Tomasz Żołna. Po mszy świętej było wiele życzeń i serdeczności od mieszkańców.
Pani Marta dała się namówić na wspomnienia ze swojego długiego życia. 
            Jest pani nie wątpliwie jedna z najstarszych mieszkanek Janowa-Miejskiego a na pewno najstarszą członkinią koła Związku Górnośląskiego naszej dzielnicy.
 Pani Marta jak opowiada urodziła się w dzielnicy Larysz. Rodzice mieli  gospodarstwo, Mama opiekowała się domem i wychowywała dzieci, a tata pracował na kolei, był Powstańcem Śląskim
- Czy dobrze się tu pani mieszka ?
Jak Pani mówi jest to dom rodziny, później rodzice przeprowadzili się na Janów. Tam uczyła się w szkole przy ulicy Janowskiej (stara szkoła później liceum medyczne) Nasza Janowska 90 latka wspomina swoje dziecinne nauczanie opowiada, że klas było 7. Pani Marta wspomina, że w budynku szkolnym znajdowało się też przedszkole. Pani Marta opowiada jak kiedyś wyglądała ulica Janowska było bardzo dużo drzew –zaznaczyła że autobusy kiedyś nie jeździły.
 Nasza Mysłowiczanka opowiadała pewne zdarzenie z pociągiem z więźniami, który zatrzymał się na Słupiej i jak więźniowie z niego uciekali. Mama wysłała ją po mleko i właśnie tam na Słupnej zobaczyła stojące wagony jadące z Oświęcimia.
- Jest pani związana od początku z naszą parafią, ale na pewno wspomina pani wnukowi czasy jak się chodziło do kościoła do „miasta” – proszę powspominać trochę tamte czasy.
Pani Marta opowiada jak to do kościoła wędrowało się przez pola. Do kościoła chodziła do Serca Pana Jezusa. Jak wspomina do kościołaMariackiego chodzili tylko gimnazjaliści. Z kościoła pani Marta wspomina o księdzu Antonim Basztoniu który ich przygotował do komunii, ale też upominał aby nie lali świecami po chodnikach.
- Przy budowie nowego kościoła też pani brała udział jak większość Janowian – proszę opowiedzieć nam jak to było kiedy ksiądz proboszcz  Paweł Bednorz zaczynał budować naszą świątynię.
Nasza 90 latka opowiada jak to trudno było proboszczowi Bednorzowi budować janowską świątynię, często jeździł na motorku aby załatwiać różne zezwolenia. Nasza Pani Marta mówi też o dzwonach, że dzwony pierwszy raz zadzwoniły na pogrzebie  proboszcza Bednorza.
- W życiu społecznym Janowa cała pani rodzina była i jest nadal aktywna – proszę wspomnieć tamte, jeszcze przedwojenne czasy.
Nasza 90 latka wspomina lekarzy Pana Knapczyka i Jana Hlonda. Do przychodni kolejowej chodziła na powstańców - jedno wspomnienie to jak wyglądał jeden z gabinetu był to gabinet doktora Jana Hlonda. W gabinecie znajdował się obraz Matki Bożej, a poniżej świeciła się czerwona lampka.
- Widziana była pani – jeszcze nie dawno – na wszystkich uroczystościach w pięknym stroju śląskim. Czy sprawia pani radość pielęgnowanie kultury górnośląskiej - w strojach i starych zwyczajach ?
Pani Marta opowiada jak to było z śląskim strojem Janowskim. W poszukiwaniu
materiału do uszycia stroju (kiecki) jeździła aż z Tych. Pani Marta sama szyła stroje dla Janowskiego
 koła. Jedno z ciekawych opowieści o strojach to jak powstały chusty na głowy. Bele materiału kupili w Szopienicach, trochę pani Marta się oburzyła na kasjerkę, gdyż bele były zdecydowanie koloru czerwonego (przypominające czasy Stalinowskie ), ale kasjerka powiedziała, że innego materiału się nie dostanie. No trudno. I taki pomysł pani Marcie wpadł do głowy, kupiła kilogram buraków i w  wywarze moczyła materiał aby nabrał właściwego koloru.

- Jaki ma pani sposób na długowieczność ?
Aby długo żyć Pani Marta piła dużo mleka, mleko kwaśne i jadła często owsiankę, sery i gęsi własnego chowu. Nasza 90-letnia Mysłowiczanka wspomina jak to kiedyś rozwożono mleko – furmankami na drewnianych kołach. Na chłopa który przywoził ser i mleko –wołali Gorol. Z powrotem furmanki zabierały węgiel.
 Życzę Pani Marto Błogosławieństwa Bożego zdrowia i pociechy z wnuków  na dalsze lata.
Dziękuję za rozmowę 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz