Z cyklu: „
Cudze chwalicie, swego nie znacie”….
Wycieczka
W sobotę 28 października członkowie Rady Duszpasterskiej wraz z rodzinami i
księdzem proboszczem Andrzejem Hnidą wyjechali na wycieczkę w Beskid Śląski.
Trasa wiodła przez Bielsko do Jaworzynki. W Jaworzynce wycieczkowicze
przesiedli się do dwóch wozów, każdy zaprzężony w parę pięknych, dorodnych koni.
Mało kto się spodziewał (oprócz pana Zdzisława Orłowskiego, który przewodził
całej grupie) takiej jazdy na drewnianym wozie.
A dzień był dżdżysty, zimny, chociaż słoneczny. Konie głośno stukały
podkowami najpierw po mokrej i śliskiej kostce brukowej, potem po polnej
drodze. Temu stukotowi końskich kopyt towarzyszył piękny, spokojny krajobraz
górski, czasem rozpraszany widokiem stromego pobocza.
Konie, mimo że miały pod górkę spisywały się na medal, a my przeżywaliśmy
coś niezwykłego. Byliśmy cząstką tego wszystkiego, co nas otaczało, cząstką tej
natury, przyrody, życia. Wszystkiego, czego tak nie dostrzegamy i czego nam tak
brakuje w naszych ładnych, sztucznych miastach i domach. A przecież byliśmy tak
niedaleko od Mysłowic.
Wpatrzeni w ten naturalny krajobraz, dojechaliśmy do Herczawy, gdzie
jedliśmy pieczone kiełbaski, a w najbardziej wysuniętej gospodzie w Czechach
„Na Vyhlidce” mogliśmy się napić piwa z miejscowego browaru. Syci i wypoczęci
wracaliśmy do Jaworzynki.
Koniom wcale nie było lżej, chociaż jechaliśmy z górki. Z wozów
przesiedliśmy się do naszego autokaru i pojechaliśmy do Koniakowa, gdzie
zwiedziliśmy Zagrodę Edukacyjną – Centrum Pasterskie. Dowiedzieliśmy się jak
powstają prawdziwe oscypki, a w sklepie góralskim mogliśmy zobaczyć wiele
regionalnych produktów i kupić pamiątki. Ostatnim punktem naszej wycieczki było
wejście na górę Koczy Zamek. Wejście na szczyt tej bezleśnej i niewysokiej góry
było bardzo łatwe bo znajdowała się ona zaledwie kilkadziesiąt metrów od
parkingu. Na wierzchołku Koczego Zamku można było zobaczyć głaz i metalowy krzyż,
postawiony tam w hołdzie żołnierzom i harcerzom poległym w walce o wolność Ojczyzny
w latach 1939-1959. Z tego miejsca rozciągał się także cudowny widok na Beskid
Śląski, Żywiecki i Śląsko- Morawski. Usłyszeliśmy też piękną legendę związaną z
tym miejscem, którą nam opowiedział pan Zbigniew, będący encyklopedią wiedzy na
temat miejsc, które w czasie wycieczki zwiedziliśmy. Warto
było pojechać i warto tam wrócić jeszcze raz.
Maria Szweda