VI rocznica Tragedii Smoleńskiej

TWOJE BRYLANTY

Twoje brylanty dobra inwestycja
Coś dla pań i nie tylko
kod polecający
JD9HRL

  • https://e-brylanty.pl/?mw_aref=169eed8de9fecdf123d6a14fc0d7307f


Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Św . Makryna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Św . Makryna. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 25 maja 2014

Niedziela 6 wielkanocna

Niedziela 6. Wielkanocna
25 maja 2014 r.
Refleksja
„Jezus powiedział do swoich uczniów: Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania”.
Zachowywanie nauki czy zachowywanie przykazań nie jest jakimś mniej lub bardziej obowiązkowym dalszym ciągiem naszego porywu miłości do Jezusa. Nie jest to nawet logika: Jeśli będę kochać Jezusa, powinienem zachowywać Jego przykazania. „Jeśli” łączy nasze pragnienie kochania Jezusa z naszym postępowaniem w życiu o wiele mocniej: kocham tylko wtedy, gdy jestem posłuszny Jego nauce, ponieważ moja miłość rzeczywista, konkretna, jest właśnie tym, co robię.
Nasze porażki mają swoje źródło w tym, że nie chcemy zobaczyć, że miłość nie jest słowem, marzeniem, biciem serca, lecz postępowaniem.
Rozważając Ewangelię świętego Jana, widzimy, że to postępowanie jest bardzo jasne: mamy kochać naszych braci. Miłością, jaką kocha nas Jezus. Miłością czerpiącą z Jego relacji z Ojcem i w niej przeżywaną. Nasza miłość do braci jest przedłużeniem miłości trynitarnej.
Oto czym jest ta mocna więź, łącząca nasze rzeczywiste pragnienie kochania Boga z tym, co konkretnie robimy od rana do wieczora przy pomocy naszego rozumu i naszych rąk oraz gdy spotykamy się z braćmi. Jeśli w tym wszystkim brak jest miłości, nie mówmy o miłości do Boga. „Kiedy kochasz braci — mówi Jezus — kochasz Mnie”.
Andre Seve
Złota myśl tygodnia
Jeśli niedoskonały nie opuści sam siebie, wcale nie będzie lepszy gdzie indziej, niż jest tutaj (św. Ignacy Loyola)

Na wesoło
Kowalski pyta fryzjera:
– Dlaczego opowiada mi pan stale takie straszne historie?
– Bo kiedy włosy stają dęba, znacznie łatwiej je strzyc!

Przychodzi baba do lekarza, a lekarz pyta:
- Co Pani dolega?
Baba na to:
- No, nic.
- To dlaczego Pani do mnie przychodzi?
- Żeby Panu o tym powiedzieć.
Rodzinny święty – św. Makryna
Makryna (zwana Młodszą, dla odróżnienia od jej babki ze strony ojca, Makryny Starszej, która zginęła podczas prześladowań za Galeriusza) była córką św. Bazylego Starszego, retora, oraz jego żony Emmalion (Emmalii), która także uchodziła za świętą. Małżeństwo to wydało na świat pięć córek i pięciu synów, z których najbardziej się zasłużyli: św. Bazyli zwany Wielkim, św. Piotr, biskup Sebasty, oraz św. Grzegorz, który został biskupem w małoazjatyckiej Nyssie. Najstarszą wśród rodzeństwa była właśnie Makryna. Urodziła się w Cezarei około roku 327. Gdy miała mniej więcej dwanaście lat, zaręczono ją z młodzieńcem, którego imienia nie znamy. Na skutek jego przedwczesnej śmierci nie doszło do małżeństwa. Makryna poświęciła się wtedy wychowywaniu młodszego rodzeństwa, które wedle świadectwa brata Grzegorza wiele jej zawdzięczało.
W tym czasie przeżywała zwykłe tragedie rodzinne: śmierć Naukracjusza, wyjazdy innych braci, śmierć matki Emmalii (373), pochowanej obok ojca w kościele pod wezwaniem Czterdziestu Męczenników. Bazyli i Grzegorz byli już wówczas biskupami, ale rzadko zaglądali do rodzinnego domu. Pierwszy z nich zmarł w sześć lat po matce. Makryna, która od dłuższego czasu oddawała się bez reszty bogomyślności i wraz z towarzyszkami oraz domownikami prowadziła życie na wpół klasztorne, miała niebawem pójść za Bazylim. Przed śmiercią odwiedził ją jeszcze Grzegorz, co było dla niej wielką pociechą.
Zwrócona całkowicie ku Bogu, zmarła w roku 379, prawdopodobnie w dniu 19 lipca, w którym ją wspominają synaksaria greckie. Do Martyrologium Rzymskiego wpisana została dopiero w XVI w.
Wspomnienie świętej siostry przypada w kalendarzu liturgicznym 19 lipca.

Opowiadanie
Ścieżka
Pewna dziewczynka żyła sobie kiedyś bardzo szczęśliwie razem ze swoim tatusiem i mamusią. Jednak z powodu podłej zemsty ludzi została porwana. Ubrani w długie płaszcze, pojawili się oni pewnego dnia, na drodze prowadzącej do szkoły i uprowadzili dziecko.
Gnając co sił na swoich czarnych koniach, gdy byli już bardzo daleko od wioski, skręcili na drogę prowadzącą w stronę lasu. Panowała w nim nieprzenikniona ciemność, która na zawsze pochłaniała nieostrożnych, zapuszczających się w las bez przewodnika. Porywaczom zależało bardzo, aby móc tam zgubić dziewczynkę.
Dziecko płakało ze strachu. Powtarzało, a właściwie wykrzykiwało na cały głos modlitwy, których nauczyła je mama: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna...”.
Dotarli wreszcie do miejsca, w którym las był już tak gęsty, że prawie niemożliwy do przejścia. Tam porzucili dziewczynkę.
Biedactwo przykucnęło pod wielkim drzewem i nie przestając zanosić się płaczem, kontynuowało swoje modlitwy: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna...”.
Nagle, tuż obok nóg dziewczynki wyrosła wyjątkowej piękności róża, o płatkach tak delikatnych, jak pieszczota. Trochę dalej od niej, również w bardzo widocznym miejscu, pomiędzy trawą a liśćmi wyrosła jeszcze jedna, a za nią jeszcze jedna i jeszcze jedna. ... Wszystkie razem tworzyły ścieżynkę, która prowadziła przez las. Dziewczynka zaczęła poruszać się od jednej róży do drugiej, najpierw bardzo powoli, a następnie coraz szybciej i szybciej. Nie minęło wiele czasu, kiedy znalazła się na skraju lasu, gdzie czekali na nią mama i tata. Oni również zauważyli ścieżkę wyznaczaną im przez róże i podążyli na jej poszukiwanie.
W tej drodze pomagało im również nieustanne odmawianie „Zdrowaś Maryjo”. To właśnie one, wszystkie wypowiadane „Zdrowaś Maryjo”, przemieniały się w ścieżkę róż, które znów doprowadziły ich do siebie.

Św. Jan Paweł II o rodzinie
„Stwarzając człowieka „mężczyzną i niewiastą”. Bóg obdarza godnością osobową w równej mierze mężczyznę i kobietę, ubogacając ich w niezbywalne prawa i odpowiedzialne zadania właściwe osobie ludzkiej” (FC 22).
Tu i ówdzie słyszymy, że religia nie dowartościowuje, a nawet upokarza kobietę. Gdy przyjrzymy się Biblii to widzimy, że już samo stworzenie ukazuje głęboką prawdę o godności kobiety. Gdy dodamy fakt, że Zmartwychwstały ukazał się najpierw kobietom, a św. Paweł pisze, że „nie ma już mężczyzny i kobiety”, to widzimy jasno, że chrześcijaństwo sprzyja kobiecości.