Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego – 1 czerwca 2014 r.
Refleksja
„Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, jedni oddali Mu pokłon, niektórzy jednak wątpili”. Jest to ostatnie Jego ukazanie się w Galilei, gdy wysłał ich, by chrzcili. A jeśli niektórzy wątpili, podziwiaj ich prawdomówność: nie zatajają swoich słabości aż do ostatniego dnia. A jednak i oni wzmocnili się Jego widokiem.
Co zatem mówi, gdy ich ujrzał? „Dana jest Mi wszelka władza na niebie i na ziemi”. Znów przemawia do nich na sposób bardziej ludzki, bo nie otrzymali jeszcze Ducha, który mógłby ich wznieść wyżej. „Idźcie [więc] i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem”. Podaje polecenia: jedne dotyczą nauki oraz drugie odnoszące się do przykazań. Nie wspomina o Żydach, ani nie przypomina tego, co się stało, ani nie wyrzuca Piotrowi jego zaparcia, ani innym ich ucieczki. Nakazuje im rozejść się po całej ziemi, powierzając im treść nauki wyrażającej się we chrzcie.
Dalej, ponieważ przykazał im wielkie rzeczy, mówi, by ich podnieść na duchu: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. Czy widzisz znów Jego własną moc? Czy widzisz, że poprzednie słowa powiedział do nich, uniżając samego siebie? Powiedział, że będzie nie tylko z nimi, ale też ze wszystkimi po nich, którzy będą wierzyć. Przecież apostołowie nie mieli żyć „aż do skończenia świata”, lecz mówi do wiernych jakby do jednego ciała.
św. Jan Chryzostom
Złota myśl tygodnia
Ten kto stracił czas, nie może niczym wyrównać tej straty (Anonimowy ojciec pustyni)
Na wesoło
Kilku ojców pustyni opowiadało pewnemu starcowi, że jeden z nich zapuścił się zbytnio na południe pustyni Sketis i został tam zjedzony przez plemię kanibali. Starzec, chcąc pocieszyć ich, zastanawiał się:
– Jeśli już nic innego nie można powiedzieć, to przynajmniej to, że dzięki niemu te biedne dzikusy po raz pierwszy zakosztowały smaku naszej religii
Dwie, nieszczególnie lubiące się sąsiadki jadą razem windą. W końcu jedna przerywa niezręczną ciszę:
- Doprowadziłam do tego, że mój mąż pali tylko po dobrym obiedzie.
- To pięknie! Jeden papieros na rok jeszcze nikomu nie zaszkodził...
Rodzinny święty – bł. Joanna z Azy
Joanna urodziła się w kastylijskiej miejscowości Aza w XII w. Była córką wielkiego marszałka Kastylii Don Garcia, pochodziła z rodu Aza. Wyszła za mąż za Feliksa Guzmana, któremu urodziła czworo dzieci. Syn Antoni został kapłanem diecezjalnym i poświęcił życie służbie chorym. Manes również został kapłanem, a Kościół uznaje go za błogosławionego. Dominik, założyciel zakonu dominikanów, uznany został za świętego. Czwartym dzieckiem Feliksa i Joanny była córka, której imienia ani dalszych losów niestety nie znamy.
Joanna była cnotliwa, rozważna i pełna współczucia dla biednych. Wychowała synów na świętych ludzi, a własną pobożnością i przykładem troski o najuboższych umacniała dzieci w wierze.
Według legendy Joanna z Aza słynęła z troski o biednych, których hojnie obdarowywała jałmużną. Pewnego razu oddała im beczułkę doskonałego wina, którą jej mąż składował w piwnicy. Jeszcze tego samego dnia Feliks Guzman wrócił do domu z towarzyszami i poprosił o wino z piwnicy na ucztę. Wiedząc, że w piwnicy nie została już ani kropla wina, Joanna sama zeszła na dół spełnić prośbę męża. Tam padła na kolana i modliła się do Boga: „Panie Jezu, nawet jeśli nie jestem godna, abyś wysłuchał mnie ze względu na moje zasługi, wysłuchaj mnie ze względu na służbę mojego syna, który jest Twoim kapłanem”. I tak też się stało. Mężowi Joanny i jego towarzyszom nie zabrakło tej nocy wina.
Joanna zmarła w opinii świętości w Caleruega w Hiszpanii około roku 1200. Lokalny kult jej osoby rozpowszechnił się szybko po jej śmierci. Beatyfikował ją Leon XII 1 października 1828 roku.
Wspomnienie liturgiczne błogosławionej żony i matki przypada 2 sierpnia.
Opowiadanie
Obcokrajowiec
Był kiedyś człowiek, który siedział na skraju oazy u wejścia do pewnego miasta na Bliskim Wschodzie. Jakiś młodzieniec zbliżył się do niego i zapytał:
- Nigdy nie byłem w tych stronach. Jacy są mieszkańcy tego miasta?
Starzec odpowiedział mu pytaniem:
- A jacy byli mieszkańcy miasta, z którego przybywasz?
- Egoistyczni i źli. Dlatego chętnie stamtąd wyjechałem.
- Tacy są też mieszkańcy tego miasta – odpowiedział spokojnie starzec.
Wkrótce potem inny młodzieniec zbliżył się do mężczyzny i zadał podobne pytanie.
- Dopiero przybyłem do tego kraju. Jacy są mieszkańcy tego miasta?
Starzec znów odpowiedział tym samym pytaniem:
- A jacy byli mieszkańcy miasta, z którego przybywasz?
- Byli dobrzy, szlachetni, gościnni i uczciwi. Miałem wielu przyjaciół i trudno mi było ich pozostawić.
- Również mieszkańcy tego miasta są tacy – odpowiedział starzec.
Kupiec, który przyprowadził swoje wielbłądy do wodopoju, słyszał te rozmowy i kiedy drugi młodzieniec oddalił się, zwrócił się do starca z wyrzutem:
- Jak możesz dawać dwie zupełnie różne odpowiedzi na to samo pytanie postawione przez dwie osoby?
- Synu mój – odpowiedział starzec – każdy nosi swój świat w sercu. Ten, kto nie znalazł nic dobrego w przeszłości, nie znajdzie też nic dobrego tutaj. Natomiast ten, kto posiadał przyjaciół w innym mieście, znajdzie również tutaj lojalnych i wiernych przyjaciół. Osoby bowiem są takie, jakimi my je znajdujemy.
Św. Jan Paweł II o rodzinie
„Kościół może i powinien dopomóc współczesnemu społeczeństwu, nawołując niestrudzenie do uznania i poszanowania przez wszystkich niezastąpionej wartości pracy kobiety w domu” (FC 23).
Szacunek do kobiet jest na tyle powszechny, że dzisiaj już chyba nikt nie popiera różnicy w zarobkach osób zajmujących te same stanowisko ze względu na płeć. Czy jednak skupiając się na pracy zawodowej nie zapominamy, że dom też jest miejscem pracy? Zróbmy wszystko, aby żony i mamy doświadczały wdzięczności i konkretnej pomocy ze strony mężów.