X ZJAZD GNIEŹNIEŃSKI
11-13 MARZEC 2016
UKRAINA – POLSKA-ROSJA: CZY MOŻLIWE SĄ POKÓJ I POJEDNANIE?
Arcybiskup Większy Kijowsko-Halicki Światosław Szewczuk
Ekscelencje, czcigodni uczestnicy Zjazdu
Gnieźnieńskiego.
Ukraina – Polska – Rosja: czy możliwe są pokój
i pojednanie?
I. Droga do pojednania polsko-ukraińskiego
Analiza wzajemnych powiązań i wysiłków
zmierzających do osiągnięcia pojednania w relacjach ukraińsko-polsko-rosyjskich
bardzo dobrze koreluje z drugą częścią tematu tegorocznego Zjazdu
Gnieźnieńskiego, która przypomina o wyzwalającej mocy chrześcijaństwa, będącego
najistotniejszym elementem dziedzictwa europejskiego. Nie mogłoby dojść do
eurointegracji, gdyby nie pojawiło się pragnienie realizowania idei pojednania
między narodami. To, czego doświadczamy dzisiaj w zjednoczonej Europie państw,
zawdzięczamy ludziom z wizją, którzy w czasie gdy toczyła się jeszcze wojna,
szukali dróg do pojednania między zwalczającymi się stronami. Dzięki
dalekosiężnej świadomości osób, przesiąkniętych na wskroś wartościami
chrześcijańskimi, doszło do pojednania francusko-niemieckiego i
niemiecko-polskiego. Należy zauważyć, że we wszystkich tych procesach Kościoły
odgrywały i odgrywają istotną rolę. Pierwszym krokiem w kierunku nawiązania
współpracy tuż po zakończeniu II wojny światowej, było spotkanie kardynała
Augusta Hlonda, prymasa Polski, i biskupa
Iwana Buczko, wizytatora apostolskiego dla grekokatolików w Europie Zachodniej,
22 maja 1945 roku, w Papieskim Kolegium Świętego Jozafata w Rzymie. Już samo to
zdarzenie było czymś wyjątkowym, gdyż – jak wiadomo – metropolita Szeptycki
zmarł pół roku wcześniej, 1 listopada 1944 roku, a wszyscy pozostali biskupi
greckokatoliccy zostali aresztowani i uwięzieni. O szczegółach rozmowy wiadomo
niewiele, tyle tylko, że omawiano potrzebę wypracowania modelu wzajemnej
współpracy w nowym kontekście geopolitycznym.
1) Pierwsze deklaracje i próby dialogu
Na kolejne spotkanie hierarchów naszych Kościołów
trzeba było czekać ponad czterdzieści lat. W październiku 1987 roku, z
inicjatywy Jana Pawła II, biskupi Kościoła rzymskokatolickiego i
greckokatolickiego zebrali się w Ukraińskim i Polskim Kolegium w Rzymie. Po raz
pierwszy padły wówczas znamienne słowa, najpierw ze strony kardynała Józefa
Glempa, że
„jesteśmy wobec siebie dłużnikami, ponieważ nie zdołaliśmy wprowadzić w życie
nauki, która wypływa ze wspólnoty naszego chrztu świętego”, a w odpowiedzi ze
strony kardynała Myrosława Lubacziwskiego została „wyciągnięta
braterska dłoń do braci Polaków na znak pojednania, przebaczenia i miłości”.
Niestety, ze względu na okoliczności geopolityczne to wydarzenie nie mogło się
przebić do świadomości szerszego gremium. Po dziesięciu latach od tamtego
wydarzenia, już we Lwowie, kardynał Lubomyr Huzar w obecności milionowej rzeszy
wiernych wyznał: „synowie i córki ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego
wyrządzali zło swoim bliźnim z własnego narodu i z innych narodów… dlatego, w
imieniu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, pragnę za nich wszystkich
prosić o przebaczenie”. Słowa te powtórzył trzy lata później, podczas spotkania
z młodzieżą w Lednicy: „…przed wami, droga młodzieży, chcę zadeklarować, że
prosimy o wasze przebaczenie i jesteśmy gotowi przebaczyć wszystko to, czego
doświadczyliśmy”. Wypowiedzi te współbrzmiały ze słowami z homilii Jana Pawła
II wygłoszonej podczas jego pielgrzymki do Ukrainy: „Niech przebaczenie
udzielone i uzyskane rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu”.
Słowa kardynała Huzara i apel papieża nie pozostały bez echa. Zaraz po tym
powołano komisję ds. współpracy Synodu Kościoła Greckokatolickiego i Episkopatu
Polski. Na jej pierwszym spotkaniu w Lublinie przyjęto duszpasterski program
„gojenia ran”, kładąc nacisk na formację księży i pracę z młodzieżą. W kilka
miesięcy później na Cmentarzu Łyczakowskim we
Lwowie biskupi, duchowieństwo i wierni wspólnie modlili się za Strzelców
Siczowych i Orlęta Lwowskie, którzy w 1918 roku ginęli w walkach po obu
stronach barykad. Niestety, te inicjatywy nie przerodziły się w jakiś trwały
program współpracy. Potrzebny był wysiłek obu stron, aby słowa i gesty dotarły
do sumień, serc i świadomości wszystkich Polaków i Ukraińców, na który wtedy
chyba nasze Kościoły nie były jeszcze gotowe. Jan Paweł II, który pojednanie
polsko-ukraińskie traktował jako jedno z ważniejszych wyzwań swego pontyfikatu,
w przededniu 60-tej rocznicy tragedii wołyńskiej w przesłaniu do kardynałów
Józefa Glempa, Mariana Jaworskiego i Lubomyra Huzara, pisał po raz kolejny, że
„skoro Bóg przebaczył nam w Chrystusie, trzeba, aby wierzący umieli przebaczać
sobie nawzajem doznane krzywdy i prosić o przebaczenie własnych uchybień”. Niejako
odpowiedzią na to papieskie wezwanie był list pasterski biskupów
greckokatolickich do sąsiadujących ze sobą braci Ukraińców i Polaków,
nawołujący do pojednania, bez którego – jak pisali – „nasze narody nie mają i
nie będą miały w przyszłości perspektywy rozwoju zarówno na płaszczyźnie
religijnej jak i politycznej”. Biskupi zadeklarowali w liście, iż jest to
początek „trudnego i jak się wydaje, nie w pełni przez wszystkich akceptowanego
procesu, którego celem ma się stać nie tyle polityczne, lecz przede wszystkim
duchowo-religijne pojednanie”. Czy dotarło to wołanie do społeczeństwa polskiego
i ukraińskiego, trudno jednoznacznie odpowiedzieć, gdyż mimo padających
deklaracji można było jeszcze ciągle usłyszeć w Ukrainie zarzuty, że strona
ukraińska, w tym Kościół greckokatolicki, zbyt słabo i mało jednoznacznie
odniosły się do krzywd doznanych przez Polaków. Wydaje się to zrozumiałe, gdyż
podobnie jak Ukraińcy odczuwają wciąż ból tragedii Wielkiego Głodu – w taki sam
sposób w narodowej pamięci Polaków pozostał ból po tragedii na Wołyniu. Dlatego
niezwykle ważne i potrzebne było wspólne przesłanie Synodu Kościoła
Greckokatolickiego i Episkopatu Polski, ogłoszone w czerwcu 2005 roku w
Warszawie i we Lwowie. Obie strony, w nawiązaniu do orędzia polsko-niemieckiego
z 1965 roku,
wypowiedziały wówczas słowa: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie!”. Ponieważ
wydarzenie to nawiązywało do orędzia biskupów polskich do niemieckich, wydawało
się, że przyniesie podobne owoce we wzajemnych relacjach. Rzeczywistość okazała
się o wiele bardziej złożona. O ile wymiana listów między episkopatami polskim
i niemieckim stała się aktem, który dał impuls do budowania lepszych stosunków
między dwoma narodami, to głos biskupów greckokatolickich Ukrainy i
rzymskokatolickich Polski nie dotarł do świadomości wszystkich Polaków i
Ukraińców. Pokazały to niezwykle burzliwe dyskusje przy okazji kolejnych
rocznic wydarzeń wołyńskich, a kulminacją okazał się rok 2013.
Wsłuchując się w nastroje społeczne po obydwu stronach granicy, Synod Kościoła
Greckokatolickiego skierował orędzie do wszystkich ludzi dobrej woli, które
zostało odczytane w cerkwiach na początku Wielkiego Postu, w Niedzielę
Przebaczenia. W orędziu tym biskupi stwierdzili, że „Chrześcijańska ocena
tragedii wołyńskiej, jak również krzywd, nią spowodowanych, domaga się
jednoznacznego potępienia” i nie można w żaden sposób „usprawiedliwiać
dokonanych zbrodni, niezależnie od motywów, gdyż morderstwo jest pogwałceniem
przykazania Bożego: nie zabijaj”. Gorąca dyskusja prowadzona w tym czasie
zaktywizowała również inne środowiska po stronie ukraińskiej. Patriarcha
Filaret, zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego,
wystosował list, w którym zaapelował o dialog i przebaczenie. Zostało wydane
oświadczenie ukraińskich intelektualistów, w którym wyrazili współczucie dla
tych, którzy doznali cierpienia lub zginęli z rąk Ukraińców na Wołyniu. Na
dyskusję wokół tragedii wołyńskiej w Polsce nałożyła się niezwykle napięta
sytuacja polityczna w Ukrainie. Trwały przygotowania do protestów w Kijowie, a
w Warszawie posłowie spierali się o to, czy wydarzenia wołyńskie nazywać
ludobójstwem, czy czystką etniczną o znamionach ludobójstwa. W tej gorącej
atmosferze, pojawiła się cała seria apeli zachęcających do umiarkowania i
wzajemnego pojednania. Zarówno odezwa Wołyńskiej Rady Kościołów, jak i list
pasterski Rzymskokatolickiego Episkopatu Ukrainy oraz oświadczenie Ukraińskiej
Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego pokazały, że kwestia relacji
polsko-ukraińskich stała się na nowo bardzo aktualna, a proces pojednania
nabrał nowej dynamiki. W odróżnieniu od poprzednich lat, debata po stronie
ukraińskiej nabrała charakteru ekumenicznego, ale nadal otwarte pozostawało
pytanie, czy seria podejmowanych kroków rzeczywiście dociera do świadomości
społeczeństw? Czasem mogło się wydawać, że nastawienie ludzi bardziej zmieniały
telewizyjne relacje z Majdanu kijowskiego niż apele biskupów. Niestety,
wydarzenia polityczne w Ukrainie potoczyły się w zupełnie innym kierunku i
sytuacja diametralnie się zmieniła. Dyskusja w społeczeństwie ukraińskim ze
stosunków polsko-ukraińskich przeniosła się na konflikt rosyjsko-ukraiński.
2) Kolejne rocznice tragedii wołyńskiej
Trzeba uznać, że w tym niezwykle złożonym
kontekście 70-tej rocznicy tragedii wołyńskiej w 2013
roku , na pięć miesięcy przed początkiem „rewolucji godności” w Ukrainie, udało
się Episkopatowi Polski i Synodowi Kościoła Greckokatolickiego przygotować
wspólne orędzie. W odróżnieniu od poprzednich deklaracji, tym razem przesłanie
zostało podpisane także przez przewodniczącego Rzymskokatolickiego Episkopatu
Ukrainy i zwierzchnika Kościoła Greckokatolickiego w Polsce, którzy
reprezentowali mniejszości narodowe: polską w Ukrainie i ukraińską w Polsce. Po
raz pierwszy pojawiło się stwierdzenie, że „czystki etniczne nigdy nie mogą być
metodą rozwiązywania konfliktów między sąsiadującymi narodami, ani być
usprawiedliwione racją polityczną, ekonomiczną czy religijną”. W deklaracji
dokonano również obustronnego wyznania win, oraz poproszono o wybaczenie, a
także potępiono skrajny nacjonalizm i szowinizm, które doprowadziły do śmierci
tysięcy ludzi. Orędzie kończy się zachętą do wspólnego świadectwa chrześcijan z
Polski i Ukrainy w jednoczącej się Europie. Wydaje się, że to przesłanie,
przygotowywane w trudnym czasie, połączone ze wspólną modlitwą w intencji
ofiar, uspokoiło rozbudzone emocje społeczne, spowodowane wzajemnymi
oskarżeniami oraz bardzo napiętymi stosunkami po obu stronach granicy, również
podsycanymi z zewnątrz. Nasza droga do tego momentu nie była łatwa,
dyskutowaliśmy między sobą o sprawach przemilczanych i przekłamanych przez
propagandę komunistyczną. Droga nie była łatwa również z tego powodu, iż szła w
parze z procesem poznawania całej prawdy, także tej ciężkiej do przyjęcia. Działania
kardynałów Myrosława Lubacziwskiego, Józefa Glempa, Lubomyra Huzara i
arcybiskupa Józefa Michalika, inspirowane przez charyzmatycznego papieża Jana
Pawła II, miały charakter wręcz profetyczny. Z perspektywy ponad trzydziestu
lat dostrzegamy dziś, jaką wielkodusznością i mądrością musieli się oni
wykazać, aby zainicjować dialog polsko-ukraiński. Zauważamy, że ich wysiłek nie
był daremny, gdyż proces pojednania i współpracy zapuszcza coraz głębsze
korzenie. Z tej drogi wciąż trzeba jeszcze usuwać rozmaite kamienie i
przeszkody, które pozostawiła nam przeszłość. Czasami ta droga jest bardzo
wyboista, czasami łatwiejsza. Tak czy inaczej, zapoczątkowany w ten sposób
proces wymaga działania na wszystkich możliwych poziomach i szczeblach – w
relacjach między hierarchami, prezydentami, premierami i ministrami, ale przede
wszystkim między ludźmi – mieszkańcami Polski i Ukrainy. Potwierdził to nasz
wspólny komunikat wydany w 2015 roku, w którym została wyrażona nadzieja, iż
dzieło pojednania narodów – polskiego i ukraińskiego – będzie kontynuowane
poprzez konkretną współpracę, wzajemny szacunek, porozumienie i wsparcie.
3) Czas na konkretne działania
Przejawem solidarności i konkretnych działań
wobec narodu ukraińskiego była ze strony Polski modlitwa, jak też wsparcie
duchowe i humanitarne w dramatycznym czasie wojny. Okres próby jeszcze mocniej
zbliżył nasze narody, ale również pokazał, jak bardzo jesteśmy sobie wzajemnie
potrzebni. Wsparcie otrzymywane z Polski było symbolicznym zwieńczeniem
procesu, do którego impulsem stały się deklaracje z poprzednich lat. Myślę, że
przez te orędzia Bóg przygotowywał nasze narody do tego, abyśmy mogli w tak
ważnym czasie – nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Europy – jako chrześcijanie i
najbliżsi sąsiedzi być razem. To, co dokonuje się w naszych relacjach obecnie,
jest szczególnym błogosławieństwem Bożym i zarazem realizacją profetycznej
wizji Jana Pawła II o pojednaniu polsko-ukraińskim. Realna przemiana społeczna
czy zmiana stosunków między narodami nie jest procesem łatwym ani jednorazowym,
nie następuje nagle, w przeciągu tygodnia, miesiąca czy kilku lat. Wydawało
się, że apele kierowane przez biskupów z Polski i Ukrainy i wspierane przez
Jana Pawła II przynoszą znikome rezultaty, ale doświadczenie pokazuje, że za
każdym razem pojawiały się cenne inicjatywy społeczne, których celem było
przezwyciężanie przeszkód istniejących we wzajemnych relacjach. Zespoły
polskich i ukraińskich historyków z ośrodków uniwersyteckich w Ukrainie: Lwowa,
Kijowa, Łucka, oraz w Polsce: Lublina, Warszawy i Krakowa zainicjowały wspólne
projekty badawcze i wydały wiele cennych opracowań na temat stosunków
polsko-ukraińskich. Powstała komisja międzyrządowa, która planuje wydać wspólny
podręcznik do nauki historii. Przez szereg lat dwie znaczące organizacje:
Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej i Związek Ukraińców w Polsce organizowały
cykl spotkań „Polska-Ukraina: trudne pytania”, po których opublikowano osiem
tomów artykułów na temat najważniejszych i równocześnie najbardziej bolesnych
problemów. Na szczeblu państwowym Archiwa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i
Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Polski wydają wspólne opracowania w oparciu o
nieznane dokumenty służb specjalnych. Na ziemiach pogranicza wspólnie
upamiętniane są miejsca, w których spoczęli Polacy i Ukraińcy – ofiary
konfliktu. Od kilkunastu lat na granicy polsko-ukraińskiej odbywają się Dni
Dobrosąsiedztwa. Działają również Kapituła Pojednania Polsko-Ukraińskiego oraz
komitet błogosławionego Emiliana Kowcza, orędownika porozumienia. Ukazały się
publikacje na tematy polsko-ukraińskie, pisane przez klub dziennikarski „Bez
uprzedzeń”. Miały też miejsce wspólne działania prezydentów Polski i Ukrainy,
takie jak uroczyste otwarcie cmentarza Orląt we Lwowie czy spotkania w Pawliwce
i Hucie Pieniackiej po stronie ukraińskiej oraz w Pawłokomie po stronie
polskiej, gdzie upamiętniono ofiary konfliktu polsko-ukraińskiego. Nie mniej
istotna jest współpraca polskiego i ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej,
jak również działania podejmowane przez organizacje mniejszościowe w obu
krajach. Młodzież polska i ukraińska zajęła się zapisywaniem opowieści
Ukraińców, którzy ratowali Polaków podczas konfliktu; powstał też film
„Wybaczyć wszelkie zło”, który próbuje oczyścić bolesną pamięć historyczną. To
tylko niektóre ze wspólnych działań, które zostały zainspirowane deklaracjami
nawołującymi do pojednania.
4) Perspektywa na przyszłość
W stosunkach polsko-ukraińskich wydarzyło się
wiele pozytywnych rzeczy, ale mają też miejsce jawne prowokacje. Trudno nawet
czasem jednoznacznie stwierdzić, które czynniki: negatywne czy pozytywne mają
większy wpływ na świadomość społeczną i wzajemne stosunki. To dobrze, że nasze
społeczeństwa inicjatywę pojednania polsko-ukraińskiego biorą w swoje ręce,
gdyż środowiska kościelno-cerkiewne mają niekiedy skłonność do generowania
ksenofobicznych nastrojów. Obecnie ze strony naszych Kościołów potrzebne jest zaangażowanie
większego gremium ludzi świeckich, aby zmiana w postrzeganiu siebie nawzajem
ogarnęła jak najszersze kręgi ludzi. Wymaga to podejmowania ciągle nowych
inicjatyw, na różnych płaszczyznach zarówno życia kościelnego, jak i
społecznego. Po trzydziestu latach wspólnych oświadczeń odczuwamy, że nie
wszystko, co było ogłoszone, zostało wypełnione. Musimy dużo wspólnie pracować,
aby nasze zamiary nie pozostały tylko na papierze, ale by były wcielane w
życie. Nie chodzi tu tylko o współpracę materialną, która też jest ważna, ale o
kontakty międzyludzkie, kontakty pomiędzy parafiami i organizacjami
pozarządowymi naszych krajów. Kiedy ludzie poznają się wzajemnie i szanują,
wówczas uprzedzenia słabną, obalane są mury i stereotypy. Winniśmy w tym duchu
podejmować w Polsce i w Ukrainie kolejne kroki naprzód, tak aby sprawa
pojednania nie była inicjatywą tylko biskupów, ale by mogło nastąpić „pospolite
ruszenie”, abyśmy zrozumieli, że wolna Ukraina jest niezbędna dla wolnej Polski
– i odwrotnie. Potrzebna jest konstruktywna współpraca w duchu dobrosąsiedztwa
na płaszczyźnie kościelnej, społecznej, kulturalnej, politycznej i
ekonomicznej. Badaniem i dociekaniem trudnej przeszłości niech zajmują się
kompetentni specjaliści, natomiast elity społeczne winny koncentrować się na
przyszłości. Ważne jest również, aby pragnienie pojednania i porozumienia stało
się tematem debaty publicznej nie tylko przy okazji kolejnych rocznic, ale w
ciągu całego roku. Potrzebny jest długofalowy program kontaktów i wymiany
między młodzieżą polską i ukraińską, wynikający z przekonania, że pojednanie to
długotrwały proces realizacji wspólnych projektów. W relacjach
polsko-niemieckich za deklaracjami poszły inicjatywy oddolne, co przyczyniło
się do poszerzenia wspólnoty między państwami. Obecna sytuacja winna stanowić
dla nas zachętę do otwartej dyskusji o naszych relacjach i formach współpracy,
aby proces pojednania mógł nabrać jeszcze większej dynamiki. W przeciwnym
wypadku wspólne deklaracje stopniowo utracą swoje znaczenie i przejdą do lamusa
historii.
II. Relacje ukraińsko-rosyjskie
Doświadczenie zdobyte podczas budowania
pojednania polsko-ukraińskiego może okazać się bardzo pomocne w kształtowaniu
przyjaznych relacji z Rosjanami. Patrząc na obecną sytuację z perspektywy
relacji francusko-niemiecko-polskich po II wojnie światowej, widzimy, że dla
rosyjsko-ukraińskiego dobrosąsiedztwa nie ma alternatywy. Oba narody należą do
jednego geograficznego obszaru Europy Wschodniej i nic nie zmieni faktu, że
sąsiadują ze sobą. Istnieją jednak poważne przeszkody natury ideologicznej, aby
proces pojednania mógł ruszyć z miejsca.
1) Stanowisko Rosji wobec Ukrainy
Władze rosyjskie zaprzeczają prawu do istnienia
narodu ukraińskiego i jego odrębnej, własnej kultury. Szczególnie w ostatnich
latach najwyżsi dostojnicy cerkiewni i państwowi głoszą, iż Ukraińcy i Rosjanie
są jednym i tym samym narodem. Taka teza i postawa sprawiają, że dialog staje
się niemożliwy, gdyż nie można prowadzić rozmowy z kimś, kto nie istnieje i nie
posiada podmiotowości. Zarówno przedstawiciele władz państwowych, jak i
cerkiewnych patriarchatu moskiewskiego kwestionują sam fakt istnienia
niezależnego państwa ukraińskiego. Samo istnienie ukraińskiej państwowości
uważa się za agresję Zachodu i gwałt na ciele wielkiego narodu rosyjskiego.
Dlatego wszelkie działania zmierzające do zniszczenia ukraińskiej niezależności
uznaje się świętą sprawę, która jest dodatkowo usprawiedliwiana poglądami
teologicznymi. Można ją streścić w twierdzeniu, że tak jak jest jeden Bóg w
trzech osobach, tak też istnieje jeden naród rosyjski w trzech nierozłącznych
postaciach: wielkorosyjskiej, białoruskiej i małoruskiej, czyli ukraińskiej. W
takich okolicznościach dialog o pojednaniu i uznaniu krzywd zadanych sobie
wzajemnie, jest całkowicie zablokowany. Współczesne władze Federacji Rosyjskiej
usiłują reanimować stare komunistyczno-geopolityczne postulaty i nie są w
stanie oskarżyć bezprawia komunizmu nie tylko wobec narodu rosyjskiego i
ukraińskiego, ale również w stosunku do innych krajów – w tym narodu polskiego.
Prezydent Rosji ogłosił, że największym dramatem ostatniej dekady XX wieku był
rozpad Związku Radzieckiego. Sytuacja uległa zaostrzeniu od czasu agresji Rosji
wobec Ukrainy w 2014 roku. Rosja wciąż deklaruje, że wojna w Donbasie jest
wewnętrznym konfliktem Ukrainy. Agresja wobec Ukrainy ma charakter nie tylko
polityczny, ale i kulturowy. Jego podłożem są odmienne sposoby myślenia o
świecie. Rosyjskie elity polityczne reprezentują typ myślenia oparty na
budowaniu rosyjskiego świata. Ta
ideologia rosyjskiego świata moim zdaniem jest ostatnia legitymizacja przez
Kościół chrześcijański, współczesnego kolonializmu. Rosyjska propaganda
społeczna opiera się na szukaniu sojuszy przeciwko wpływom świata zachodniego,
postrzeganego jako agresor na obszarze żywotnych interesów Rosji. Idea ta ma
służyć budowie odrębnej wspólnoty cywilizacyjno-historycznej w stylu
mocarstwowym, na obszarze odpowiadającym terytorium byłego Imperium
Rosyjskiego. Dlatego realizacja projektu kulturowego wspólnoty
rosyjskojęzycznej stała się pretekstem do wypowiedzenia wojny w Ukrainie,
najpierw na Krymie, a potem w Donbasie. W praktyce działania wojenne prowadzone
są równolegle z propagandowymi, które polegają na budowaniu przejaskrawionego
obrazu wroga, zarówno wewnętrznego – „zdrajcy narodu”, „piątej kolumny” –
którego należy likwidować, jak i zewnętrznego – „faszystów ukraińskich”, „junty
kijowskiej” – opisywanego językiem nienawiści. Czasem nawet idea ekumenizmu,
jest widziana jako szukanie sojuszów z innymi Kościołami, zwłaszcza katolickim,
jako współpraca i koegzystencja przed obliczem jednego i tego samego
wroga(agresywny sekularyzm, muzułmański fundamentalizm itd.). Natomiast moim
zdaniem, celem prawdziwego ekumenizmu jest szukanie pełnej jedności i
widzialnej, podzielonego Kościoła Chrystusowego w imieniu wiary w jednego Boga,
opartej na jednym i tym samym chrzcie świętym.
2) Perspektywy na osiągnięcie porozumienia
Czy w takich okolicznościach można mówić o
rosyjsko-ukraińskim pojednaniu? Jakkolwiek absurdalnie by to brzmiało, uważam,
że tak, nawet podczas obecnych, z cynizmem prowadzonych, działań wojennych. Skąd
czerpię takie przekonanie? Po pierwsze, „rewolucja godności” nie miała w sobie
nacjonalistycznego charakteru i nie była antyrosyjskim wydarzeniem, gdyż był to
protest przeciwko przemocy, korupcji i nowej formy kolonializmu władz
rosyjskich. Większość uczestników Majdanu posługiwała się językiem rosyjskim. Po
drugie, proeuropejski wybór społeczeństwa ukraińskiego rzucił wyzwanie nowej
rosyjskiej ideologii, ale w żadnym wypadku nie rosyjskiemu narodowi ani też
jego kulturze czy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Po trzecie, około 60 procent
żołnierzy, którzy umierają za niezależną i wolną Ukrainę, jest
rosyjskojęzycznych. A rosyjscy filozofowie oraz działacze kultury, którzy nie
przyjmują regresu rosyjskiego systemu politycznego do czasów radzieckiej
ideologii, przyjeżdżają w Ukrainę, gdzie czują się komfortowo, gdyż są
akceptowani i przyjmowani jako wolni obywatele. Po czwarte, mimo iż oficjalne
statystyki w Rosji mówią o 80-cio procentowym poparciu współczesnej wizji
politycznej władz rosyjskich, to jednak istnieją bardzo duże wątpliwości co do
jej wiarygodności i obiektywizmu. Gdy powraca radziecki system strachu i
przymusu, ludzie odpowiadają ankieterom tak, jak by to robili w czasach Stalina
lub Breżniewa. Po piąte, zwyczajni, prości Rosjanie nie chcą wojny z Ukrainą.
Zbyt głębokie są jeszcze w ludziach rany powstałe w wyniku przeżyć II wojny
światowej. Wciąż powszechne jest przekonanie, że nieważne, co będzie, byle tylko
wojny nie było. Myślę, że podświadomy strach społeczeństwa przed wojną zmusza
władze Federacji Rosyjskiej do ukrywania obecności wojsk rosyjskich w Ukrainie
i szukania usprawiedliwienia w innych działaniach wojennych, które prowadzi
Rosja.
3) Inicjatywy ze strony Kościoła greckokatolickiego
Jak zatem w takich warunkach Kościół powinien
odpowiedzieć na potrzebę pojednania i budowania pokojowego współistnienia? Na
dzień dzisiejszy nie mamy zadowalającej odpowiedzi. Chcę jednak podkreślić, że
w Ukrainie chrześcijanie różnych wyznań, w tym również patriarchatu
moskiewskiego, liczą na to, iż to właśnie Kościoły będą liderami sprawiedliwego
pokoju i autentycznego porozumienia. Przykładem tego może być ekumeniczna
koncepcja Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, która głosi, że do
pojednania potrzebne jest pokonanie wzajemnych uprzedzeń, urazów emocjonalnych,
niechęci i nieżyczliwości, poprzez wychodzenie sobie naprzeciw i jednoczesne
dawanie sygnałów, że jesteśmy gotowi dokonać wzajemnej wymiany przebaczenia:
ofiarować je i przyjąć – niezależnie od wielkości winy z obu stron. Wydany
przez ukraińskich grekokatolików dokument można uznać za swego rodzaju program
ruchu ekumenicznego we współczesnej Ukrainie. W relacjach z Rosyjską Cerkwią
Prawosławną, według koncepcji ekumenicznej naszego Kościoła, nieodzowną rzeczą
jest uleczenie ran z przeszłości. Może to nastąpić w momencie, gdy po pierwsze,
zostaną jednoznacznie uznane krzywdy historyczne i błędy, co pozwoli zdjąć
psychologiczny ciężar przeszłości i „pozostawić historię Bogu”. Po drugie,
pojawi się gotowość do szczerej skruchy, oraz pragnienie wzajemnego
przebaczenia, które uwolni duchowe skarby obu Kościołów z niewoli nieustannego
rozpamiętywania bolesnych historycznych doświadczeń. Po trzecie, strony będą
unikać wrogich działań i wypowiedzi, które mogłyby spowodować lub pogłębić wzajemne
uprzedzenia i nieufność. Po czwarte, podjęte zostaną poszukiwania płaszczyzn
zaufania i współpracy na poziomie stosunków między Kościołami oraz
duszpasterskiej opieki nad wiernymi patriarchatu moskiewskiego w Ukrainie i
Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w Rosji. Ze strony Kościoła
Greckokatolickiego podejmowane były kroki mające na celu nawiązanie współpracy
z Rosyjską Cerkwią Prawosławną. W roku 1987 arcybiskup Myrosław Lubacziwski,
ryzykując niezrozumieniem ze strony swoich wiernych i duchowieństwa,
pozostających w tym czasie w konspiracji ze względu na prześladowania ze strony
władz Związku Radzieckiego, wystosował list do patriarchy Pimena ze słowami
wzajemnego przebaczenia i miłości do narodu rosyjskiego i patriarchatu
moskiewskiego. Niestety, wyciągnięta ręka zawisła w powietrzu bez odpowiedzi.
Przyczyną zaistniałej sytuacji – jak arcybiskup sam wspominał po latach – mógł
być fakt, że przebaczając komuś, kto tego aktu nie oczekuje, można go obrazić,
ponieważ czyni mu się zarzuty, wobec których on sam nie poczuwa się do winy ani
odpowiedzialności. Kolejna próba podjęcia dialogu z Rosyjską Cerkwią
Prawosławną miała miejsce w 2006 roku w związku z 60. rocznicą pseudosoboru
lwowskiego, podczas którego dokonano likwidacji ukraińskich grekokatolików
poprzez przymusowe włączenie ich do rosyjskiego prawosławia. List w imieniu
Synodu wystosował kardynał Huzar. Przesłanie niemal w całości było poświęcone
wzajemnym relacjom, a w szczególności bezprawnym działaniom władz radzieckich,
które doprowadziły do całkowitego zniszczenia struktur kościelnych, zaś niepokornych
poddały szykanom i prześladowaniom. Biskupi całą odpowiedzialnością za
zaistniałą sytuację obarczyli radziecki reżim totalitarny, który wykorzystał
rosyjskie prawosławie w sposób instrumentalny do likwidacji grekokatolików.
Sygnatariusze listu oczekiwali, że delegalizacja Kościoła zostanie uznana jako
akt bezprawny i podjęte zostaną poszukiwania możliwości współpracy. W
odpowiedzi przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych
Patriarchatu Moskiewskiego, metropolita Cyryl, obecny patriarcha, odrzucił
propozycję krytycznej oceny pseudosoboru lwowskiego z 1946 roku i wyliczył całą
serię win, za które odpowiedzialni są grekokatolicy. Na koniec podsumował, że w
obecnych realiach Rosyjska Cerkiew Prawosławna nie widzi możliwości unormowania
wzajemnych stosunków. Jak widać z powyższej korespondencji, ocena wydarzeń
historycznych z perspektywy obydwu wspólnot okazała się diametralnie różna.
Zatem czeka nas jeszcze bardzo mozolna praca na rzecz wyjaśnienia rozbieżności,
które pomogą w uznaniu win i doprowadzą do przebaczenia między naszymi
Kościołami i narodami. Pojednanie może być budowane tylko na prawdzie, bez
przemilczania bądź tuszowania doznanych krzywd, aby w ten sposób dać sobie
możliwość ich wzajemnego wypowiedzenia, a następnie szukać kompromisu
połączonego ze zrozumieniem. Ważną inicjatywą zmierzającą do uregulowania spraw
międzykonfesyjnych okazał się projekt zatytułowany „Pojednanie w Europie –
zadanie Kościołów w Ukrainie, Białorusi, w Polsce i w Niemczech”, w którym
uczestniczą przedstawiciele Kościoła prawosławnego, rzymskokatolickiego,
grekokatolickiego i Kościołów ewangelickich z czterech krajów: Ukrainy,
Białorusi, Niemiec i Polski. Projekt został zapoczątkowany w 1995 roku przez
Polsko-Niemiecką Komisję Kontaktów, w której uczestniczą Kościół Ewangelicki w
Niemczech i Polska Rada Ekumeniczna. Spotkania, konferencje i konsultacje w
ramach projektu odbywały się m.in. w Warszawie, Mińsku, Kijowie, Odessie,
Jałcie i Charkowie. W bardzo trudnym dla Kościoła greckokatolickiego okresie po
II wojnie światowej rozmowy ekumeniczne między Stolicą Apostolską a
Patriarchatem Moskiewskim były prowadzone bez udziału grekokatolików. Wraz z
wyborem nowego papieża, Jana Pawła II, podejście znacznie się zmieniło. Pod
koniec lat 90. ubiegłego stulecia doszło do pierwszych spotkań z udziałem
delegacji Kościoła greckokatolickiego. Najpierw w maju 1997 roku we włoskim
mieście Bari, w ramach corocznych spotkań pomiędzy delegacjami Stolicy
Apostolskiej i Patriarchatu Moskiewskiego, następnie pod egidą fundacji „Pro
Oriente” w 1998 roku w Wiedniu, z udziałem arcybiskupa Lubomyra Huzara i
biskupa Awhustyna Markewycza z Ukrainy. Były to pierwsze działania podjęte w
celu przełamania wzajemnych uprzedzeń i nieporozumień oraz kolejny krok w
stronę równouprawnienia grekokatolików w dialogu katolicko-prawosławnym.
Niestety, na tych dwóch spotkaniach dialog się zakończył. Możliwe, że
deklaracja podpisana przez papieża Franciszka i patriarchę Cyryla w Hawanie, po
raz kolejny bez udziału grekokatolików, skłoni Patriarchat Moskiewski do
większej otwartości, gdyż w oświadczeniu pojawiło się stwierdzenie, że
„prawosławni i grekokatolicy potrzebują pojednania oraz znalezienia wzajemnie akceptowalnych
form współżycia”.
4) Pojednanie w kontekście działań wojennych Rosji
Czy w kontekście działań zbrojnych prowadzonych
przez Rosję we wschodniej Ukrainie winno pojawić się dążenie do załagodzenia
napięcia w relacjach rosyjsko-ukraińskich oraz pragnienie wzajemnego
przebaczenia i pojednania? Na pewno tak. Ale najpierw musi dojść do
powstrzymania agresji zbrojnej, do normalizacji stosunków między państwami, a
tylko wtedy do pojednania między ludźmi.
Ze strony Rosji potrzebna jest świadomość wyrządzenia krzywd narodom
ościennym, a to w obecnej sytuacji wydaje się mało prawdopodobne. W przekazie
rosyjskim dominuje przekonanie, że Rosja nigdy nie była agresorem i prowadziła
jedynie „wojny wyzwoleńcze”, łącznie z obecnymi działaniami na Krymie i w
Donbasie. Kościół prawosławny nie jest
na razie w stanie odegrać roli podobnej do tej, jaką pełnił Kościół katolicki w
pojednaniu niemiecko-polsko-ukraińskim, ze względu na jego sojusz z władzami
rosyjskimi, instrumentalizację Kościoła w imieniu propagandy „świta
rosyjskiego” a także koncepcję jedności eklezjalnej, rozumianą jako całkowite
podporządkowanie. Mimo tych rozbieżności oraz dramatu całej sytuacji i
bolesnych doświadczeń, należy szukać dróg do odbudowania szczerych relacji
dobrosąsiedzkich między naszymi Kościołami, narodami i państwami. Rosjanie
patrzą na historię stosunków z krajami ościennymi z własnej perspektywy, nie
zauważając często okresów naznaczonych gorzkim doświadczeniem krzywd. Z naszej
strony Wszechukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych, która skupia
prawie 20 wspólnot wyznaniowych i religijnych chrześcijańskich, żydowskich i
islamskich z całego kraju, w 2014 roku zwróciła się z odezwą do rosyjskich
chrześcijan, aby nie wierzyli propagandzie wrogości, gdyż naród ukraiński chce
nadal budować z Rosją przyjacielskie i braterskie stosunki. Dla obu naszych
narodów ważne jest, aby te bardzo trudne i bolesne doświadczenia ostatnich lat,
nie stały się powodem do utrwalenia niechęci, lecz aby posłużyły jako
oczyszczenie, które mogłoby pomóc w rozpoczęciu trudnej, ale zarazem koniecznej
drogi wzajemnego przebaczenia krzywd, zarówno w wymiarze politycznym, jak też
kulturowym czy wyznaniowym. Oba nasze narody wyznają podstawowe wartości
chrześcijańskiego etosu, czyli miłość, przebaczenie i pojednanie, dlatego nie
mogą żyć w izolacji czy też w stanie nieustannej wrogości wobec siebie. Polacy,
którzy mają wiele podobnych doświadczeń w relacjach z Rosjanami, podjęli
wysiłki zmierzające do wyjaśnienia i uporządkowania wzajemnych stosunków. Od
kilku lat na poziomie międzyrządowym działa Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu
i Porozumienia, którego celem jest inicjowanie i wspieranie działań
podejmowanych w Polsce i Rosji na rzecz dialogu i porozumienia. W ramach tego
projektu regularnie odbywa się wymiana młodzieży oraz udzielane są stypendia
naukowe na studia w uczelniach polskich. W 2012 roku przewodniczący Episkopatu
Polski oraz patriarcha moskiewski podpisali dokument wzywający do rozwijania
dialogu i polsko-rosyjskiego pojednania. Tak długo, jak jedna ze stron w
relacjach polsko-ukraińsko-rosyjskich będzie przerzucać cały ciężar
odpowiedzialności na stronę drugą lub negować jej podmiotowość, znalezienie
porozumienia będzie niemożliwe. Pierwszy krok w procesie pojednania między
naszymi narodami i Kościołami winien robić nie ten, kto bardziej zawinił, ale
raczej ten, kto ma więcej siły duchowej i jest bardziej otwarty. Widzimy
trudności, jakie istnieją w naszych relacjach, ale musimy iść do przodu.
Pojednanie jako profetyczny akt, który odbył się najpierw w zachodniej Europie,
później w centralnej, a w ostatnich latach między Polską i Ukrainą, winien iść
dalej na Wschód – ale w wolności i bez przymusu, gdyż pokój osiągnięty pod
presją jest fałszywy i tylko konserwuje trwający konflikt, przechowując go w
ukryciu. Dlatego w moim przekonaniu, mimo ogromnych trudności, pokój i pojednanie
między Ukrainą, Polską i Rosją są nie tylko możliwe, ale nawet konieczne.